Polskie Stowarzyszenie Kiteboardingu

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Start Zawody Relacje Ford Kite Cup 2011 - Rewa - Polski hardcore

Ford Kite Cup 2011 - Rewa - Polski hardcore

Drukuj PDF

Ford Kite Cup Rewa – to był mój tegoroczny debiut w zawodach. Stęskniłem się za znajomymi, atmosferą rywalizacji. Byłem ciekaw jak wypadnę na tle rosnących w siłę zawodników race. Ale o tym za chwilę. Tymczasem ogólne podsumowanie.

Rozegrano całą podwójną eliminację freestyle w kategoriach młodzików, mastersów, kobiet i open. Do tego ukończono 11 wyścigów race. A wszystko w uciążliwych warunkach wiatru od 3,7 do 37kts, słońca przebijającego się przez ciężkie cumulusy, burzowych ulew, grzmotów - można by rzec: tak wygląda hardcore.

Atmosfera rewelka – bez niezdrowej spiny. Zawodnicy coraz mocniejsi. Cieszy postęp młodzików i ich udany występ w open. Denis Żurik, Krzysiu i Wojtek Isselowie wyraźnie poprawili swój repertuar trików. Młodzicy trzskają po parę hapeków ale brakuje im jeszcze skuteczności w lądowaniu. Każdy z nich wypadłby lepiej, gdyby perfekcyjnie opanował 2 HP na obu halsach niż
bezskutecznie próbował różnych 5 na jednym halsie. Wiktor nadal niepokonany. Dakti spokojnie doszedł do finału w podwójnej. Obaj panowie potrafią zrobić w zawodach grube triki ale
jakoś ich heaty nie były wielce elektryzujące. Chyba nieobecność Juniora spowodowała, że nie musieli wspinać się na szczyty swoich umiejętności i odklepywali hapeki z kajtem prowadzonym wysoko.   

Martwi mała frekwencja freestyle (rejsiarze zaczynają liczbowo przeważać ). Pojawiło się parę nowych twarzy - mam nadzieję, że wrócą na następne zawody ze swoimi znajomymi. Liczę, że Kasia Lange i Michalina Laskowska namówią kolejne dziewczyny.

Stempel ponownie był bezlitosny i wycisnął z zawodników ostatnie soki - za co pięknie dziękujemy. Skuteczność Mirka nie ma sobie równych nie tylko na polskich zawodach.

Poziom sędziowania rośnie i cieszy mnie to, że sędziowie i dyrektor liczą się ze zdaniem zawodników i reagują natychmiast na uzasadnione głosy.

Nagrody dla zawodników zacne jak na aktualną sytuację w światowym KS. Zdecydowana większość załapała się na jakieś wyróżnienie.
Najbardziej szczęśliwy był chyba Andrzej Fal za zajęcie 8 miejsca w open race i 3 w mastersach race, otrzymanie dyplomów i kuponu na ciuchy Diversa - miło jest zobaczyć mastersa z banenem na twarzy jak u pięciolatka  :thumb: 

Teraz parę zdań o racingu. Zarejestrowało się 15 zawodników. Swój rejsiarski debiut zaliczył mistrz freestyle Tomek Daktera. Teraz Dakti już wie jak smakuje zapach smażonych udek na halsówce. Wiatr był nieprzewidywalny i tak naprawdę loteria decydowała o wyborze rozmiaru latawca. W użyciu jednocześnie można było zobaczyć na wodzie 13 i 18-tki.

W tak nierównych warunkach bezkonkurencyjni okazał się duet Błaszko-Niebrzydki. Dwójka ta meldowała się na mecie, lądowała latawce, zaliczyła redbula, kibelek, udzieliła wywiadu, strzeliła sesję foto dla mediów zanim pojawił się trzeci zawodnik (zwykle Koniu). A w przypadku warunków marginalnego wiatru jako jedyni potrafili dopłynąć do mety, gdy reszta spławikowała sobie w Puckiej. Pierwszego dnia ukończono 5 wyścigów mimo bodajże 7 startów. Niebrzydki zmienił ksywkę tego dnia na NieTykalny. Wygrał wszystko w tym dwa wyścigi z dużym zapasem nad Błaszkiem. Tego wieczoru bałem się podchodzić do Błażeja i Japy. Wyniki te były dla nich katastrofą. Koniu spokojnie umacniał się na 3 pozycji. O czwarte miejsce walczyłem ze Świstakiem,
Adamem, Maksem i Dominikiem. Osobiście byłem załamany swoimi wyścigami – zacząłem od falstartu a potem nie mogłem wstrzelić się prawidłowo na górną boję. Na 10 kółek ani razu nie trafiłem. Zawsze robiłem halsówkę na 4 lub 6 zwrotów. W takich warunkach peleton był strasznie rozstrzelony. Emocje były znikome, bo każdy frustrował się swoim występem (poza NieTykalnym i Crazy Koniem).

Drugi dzień przywitał nas obiecującymi prognozami ale i smutną wiadomością o eliminującej z wyścigów kontuzji kolana Adama. Pierwsze wyścigi poszły w marginalnych warunkach szkwalistego wiatru. Efekty były podobne tyle, że Błaszko punktował Tomka. Niebrzydki okazał się tego dnia NieRozważny startując dodatkowo we freestyle open i mastersów. Jeden heat mastersów kosztował go półgodzinnym powrotem do brzegu na twintipie w warunkach wiatru 8-12kts. Myślę, że w końcu dotarło do niego, że nie sposób zostać mistrzem w każdej zgłoszonej konkurencji i warto skupić się jedynie na koronnej dyscyplinie.

Po południu wiatr ustabilizował się i wiało do 20kts. Naplacu boju zostali najwytrwalsi. Mało kto wierzył, że Stempel zrobi kolejne 4 wyścigi po godzinie 17tej. Znam Mirka już parę lat - nie miałem wątpliwości i przygotowałem się na tą okazję odpowiednio: wymieniłem stateczniki (kłaniam się nisko Papie Daktiemu!). W momencie 30 minutowego sygnału byłem już na wodzie
dostrajając się z nowym zestawem. Ostatnie 4 wyścigi to czysty rock&roll. Starty na pełnym rowerze, płynięcie w jednej grupie, wspólna walka na górnej boji, zabójcze downwindy, cwaniacka taktyka, szalone finisze, wygrywane o pół długości deski. Takiej adrenaliny jeszcze nigdy nie zaliczyłem. Peleton zdecydowanie zbliżył się do mistrzów w warunkach mocniejszego wiatru. Koniu raz
zameldował się pierwszy na górnej a ja również wjechałem na nią metry za plecami Tomka i minimum 50 metrów przed Błaszkiem. Różnice na mecie pomiędzy
duetem a resztą były już wielosekundowe a nie wielominutowe. Dobrze wróży to na kolejne zawody. Ostatecznie zająłem 6 miejsce z 36 punktami. Maks był lepszy
ode mnie o 1 punkt a Świstak o dwa. Ach gdyby nie ten falstart w pierwszym wyścigu :(

Tutaj jest pełna tabela wyników: http://www.fordcup.pl/tabelacr2011.php

Mam nadzieję, że kolano Adama szybko się naprawi, Dominik będzie miał więcej czasu na swój trening a nie innych, Kasia pozwoli Andrzejowi wytrwać do końca wyścigów, Maks ze Świstakiem otrzaskają się w ultra gęstych startach na Sylcie, Księciu wróci do racingu, Janusz kupi w końcu jakiegokolwiek pompowańca, Japa skoncentruje się na swoim a nie Błaszki pływaniu, Tomcio Dakti
namówi więcej funfli z freestylu a jego Papa namówi więcej grandmastersów, Koniu wymieni stateczniki, Andrzej F nie utraci tytanowej werwy, pojawią się
następni chętni do racingu. Do zobaczenia na następnych wyścigach...

Marek Rowiński aka BraCuru

 

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować.